O dumie, pogardzie i... głupocie...
Prawica uważa się za lepszą od lewicy, prawicowe troski za ważniejsze od lewicowych. Szczyci się prawica religijnością, ale nie czerpie z niej skromności ni umiaru, ani nawet moralności. Sokolim wzrokiem prawica wyszukuje winy innych, własnych nie uznając poza niezobowiązującymi ogólnikami, dużo zajmuje się koniecznością pokuty, którą najchętniej praktykuje bijąc się w piersi nie swoje.
Prawica czci konserwatyzm, więc ceni konserwowanie wad i grzechów czasów minionych, a pośród nich hierarchię i różnice majątkowe niemałe. Czasem jednak ukazuje się jako postępowa, nazywając nowsze formy niewolnictwa i feudalizmu kapitalizmem i kadząc im pod tą nazwą. Poważanie wobec siły wyższej z najwyższą namiętnością kultem otacza pod postacią niewidzialnej ręki rynku, która wyciąga z licznych kieszeni ludu, a wkłada do nielicznych kieszeni wybranych.
Na swój sposób okazuje prawica względy ubogim, organizując rozmaite akcje pomocowe, najchętniej w świątobliwym sztafarzu i dbając, by nie pomóc tak bardzo, iżby bieda zniknęła i nie było już komu pomagać ani kogo wyzyskiwać w hierarchicznej machinie społeczeństwa. Jednocześnie oburza się na podobnie odświętną i niedorozwiniętą dobroczynność lewicy kawiorowej.
Gdy podnoszone są pomysły państwowego na szeroką skalę wyciągania z biedy, zaraz krzyczy prawica, żeby nie dawać ryb, lecz wędki. I krytykuje przy tym państwowy monopolizm gospodarczy oraz w zasadzie każde zarabianie przez państwo, które jakoby jest zbyt konkurencyjne wobec społecznej przedsiębiorczości. Jednak nic nie robi, by stworzyć konkurencję molochom międzynarodowej sieci korporacji, która korzystając na braku konkurencji państwowej kosi społeczną przedsiębiorczość i tym samym wybija ubogim wędki z rąk, gdy sami próbują zdobyć ryby, by nie żebrać o nie u samochwalnych biznesów pomocowych i filantropów.
Prawica kocha naród, czasem trudno o pewność który, ale pewnym jest, że ten którym włada, z miłości gotowa jest posłać po chwałę nie tylko w granic obronie własnych, ale na dowolne ubite pole, w step szeroki, w pustynię i w puszczę, jeśli tylko ktoś ważny z zagranicy zgłosi stosowne zapotrzebowania na odwagę, honor, krew i wyprute flaki.
A lud prawicowy kocha prawicę, gotowy walczyć za nią na marszu niepodległości bez niepodległości, w obronie telewizji i radia, co ma ryja, ale nie wiadomo czy napletka, przy urnie wyborczej, na stadionie, w internecie i przy świątecznym stole. Ale na szczęście ma jeszcze tyle rozumu, że nie chce walczyć za prawicę na dzikich polach ani w ziemi podobno świętej...
Ruch Oporu 2020